hej miśki czas wstać mp3

Eyebrow Tattoo Correction | JuvEssentials is #1 Rated for Cosmetic Tattooing and Correction in the San Francisco Bay Area 490 Post St, #647 San Francisco, CA 94102 | 415-654-5859 Lyrics, Meaning & Videos: Gościem bądź - From Piękna i Bestia, Hupaj Siupaj Łupaj Cupaj, Gościem bądź, Ma Tygrys Powody Do Dumy, To Hefalumpy Sa No I Juz, Hupaj Siupaj Łupaj Cupaj - z filmu „Tygrys i przyjaciele”, Fajnie, Ze Rodzinke Harry Potter und der Stein der Weisen / Harry Potter Bd.1 (MP3-Download) von J.K. Rowling - Hörbuch bei bücher.de runterladen Harry Potter und der Stein der Weisen gibt's jetzt als Gratis-Hörbuch! kostenlos auf Gratis-Hoerspiele.de | Legale Hörbücher & Hörspiele als MP3- Download und Stream Přes 60 000 mp3 zdarma ke stažení rozdělených dle žánru. Možnost sledovat videoklipy a následně je konvertovat do mp3 formátu. Mp3 ke stažení zdarma, videoklipy | mp3stahuj.cz Miki, Mico lyrics. Hej Miki, Miki moj. imaš lepo telo. super ti je stas, zbog tebe ću Mićo. izgubiti glas. Kosa ti je crna, okice zelene, a ramena snažna. Reiche Frau Sucht Mann Zum Heiraten. mazowieckieWiadomości"Hej miśki, czas… red. 3 lutego 2016, 13:24 "Hej miśki, czas wstać!". W BUW-ie nie dość, że nie pośpisz, to jeszcze obudzą cię piosenką Wojciech BarczyńskiStudenci, którzy odsypiają w BUW-ie długie godziny spędzone na nauce, z lękiem muszą myśleć o godzinie - o tej porze pracownicy biblioteki serwują powiem dość oryginalną pobudkę."Ta piosenka śpiochów zbudzi wnet" wybrzmiewa z głośników Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie o godz. rano. W taki sposób pracownicy budzą studentów, którzy przez całą noc uczyli się do sesji. Jak wam się podoba ten nietypowy sposób na pobudkę? FACEBOOKDołącz do nas na Facebooku!Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!Polub nas na Facebooku!KONTAKTKontakt z redakcjąByłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?Napisz do nas!Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera hej miśki czas wstaćbiblioteka uniwersyteckabuw warszawabiblioteka warszawanietypowe budzenie Komentarze Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż kontoNie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.Podaj powód zgłoszeniaSpamWulgaryzmyRażąca zawartośćPropagowanie nienawiściFałszywa informacjaNieautoryzowana reklamaInny powód Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu. Kształt moich oczu. Kształt moich ramion. To, jak się składają moje włosy. I to, jak stoję- Wszystko to pochodzi od Ciebie, A jednak nie wiem kim jestem.... Per. Delia 15 Grudnia, czas oceaniczny Godz. 10:59 -Em...- Tylko tyle wydukałam obracając się do ów ktosia. Był to strażnik, no... kto by się spodziewał... Zanim spojrzałam na niego zarejestrowałam każdy szczegół z jego munduru. Od kieszeni aż po odznakę strażnika. Mundur ów miał dziwny kolor coś pomiędzy.... beżem a jaśniejszym kolorem. Taki sam jak ma tata. Zwróciłam też uwagę na plakietkę z imieniem. Kiedy je wprowadzili? Mike. Zniecierpliwiony powtórzył pytanie. -Pomóc w czymś?-Miałam nieodpartą ochotę odstawić mu pyskówkę, ale się powstrzymałam. Ledwo. -Tak... Szukam Odparłam patrząc w jego ciemne oczy które się we mnie wnikliwie wpatrywały. Co on kurde dziewczyny nigdy nie widział? Do mych uszu dobiegły dźwięki pozytywki. Delikatne nuty przeszyły moje uszy, kocham muzykę. Ignorując przybysza zwróciłam się w kierunku dźwięku. Przeszłam kilka kroków aż Mike mnie nie zatrzymał. -Kogo szukasz?- Wróciłam do rzeczywistości. Wymruczałam coś nie zrozumiałego pod nosem po czym odparłam Jeremiego Spojrzał na mnie zaskoczony. -Cioty?- Zaraz mu przywalę... Nikt nie ma prawa obrażać taty. No.... może ja kiedy się kłócimy.... Ale.... tego nie było XD -Tak.!- Parsknęłam. Zapewne zauważył zmianę wyrazu mojej twarzy, bo spochmurniał. Pyskaty uśmiech zszedł mu z twarzy. Moje oczy znów zmieniły barwę z błękitu na głęboką zieleń. Posłałam mu delikatną wersję spojrzenia Mighnight'ów. Spojrzenie to mrozi innym serca, to spojrzenie wojowników. Działa na wszystkich, jeśli jest delikatne to odczuwa tylko lekki zawrót głowy ale jeśli mocne... to źle. - Zaskoczony?- Zapytałam chamsko. Nie będę się patyczkować. Chwycił mnie za Pewnie księżniczka szuka biura?- Warknęłam, ostrożnie zdejmując jego dłoń z mojej. Jego uścisk był zadziwiająco mocny, nie wiem dlaczego prowadzę z nim taką luźną rozmowę a jeszcze go nie sprałam. Mam dość na głowie, już prowadzę podwójne życie, nie dam sobie w kaszę dmuchać. Jak to moje przyjaciółki Annika Dougal i Ellie Fllyn również potomkinie tajnych rodzin, jestem dziewczyną która igra z ogniem. Moja babka uważa że powinnam się zadawać tylko z łowcami i potomkami innych tajnych rodzin, bo po ich stracie ból będzie mniejszy. Pozytywka zabrzmiała głośniej, obróciłam się wokół własnej osi i znalazłam źródło dźwięku. Ruszyłam, Mike próbował mnie zatrzymać, ale nie dał rady. Byłam w innym świecie, szłam własną ścieżką. Znalazłam się w innym miejscu, we wspomnieniu.... * Byłam w wielkim domu, domu który posiadał ponad sto pokoi. Zbudowany był na typowo stary, ale masywny styl. W głównym pokoju wisiały zwierzęce głowy, trofea. W innym portrety zmarłych krewnych z rodziny Midnight. Za oknem roztaczała się piękna panorama oceanu. Wiem gdzie jestem. Jestem w Midnight Hall, naszej rodzinnej posiadłości. Nagle ze schodów zeszła wysoka i postawna kobieta. Była chuda ale jej spojrzenie nie okazywało żadnej skruchy. Nie okazywała żadnych uczuć. To moja babcia Morgana Midnight nigdy się nie przytula i nigdy nie okazuje uczuć, boi się że znów straci kogoś jak się przywiąże. Kiedyś była miłą i ciepłą kobietą, ale teraz ukazuje uczucia na swój sposób. Jednak na jej twarzy wykwitł cień uśmiechu na widok jedynej wnuczki. Odparła schodząc w swej szarej, błyszczącej sukni po schodach. Bycie wojownikiem nie oznacza braku elegancji- Jak podróż na Islay?- Zapytała. Islay to wyspa w pobliżu Szkocji, mama zna sposób by szybko tu dotrzeć, bez zbędnych opóźnień. -Trochę było Zaśmiała się mama. Jak cudownie było usłyszeć znów jej perlisty śmiech nawet jeśli tylko w wspomnieniu.... Muszę zachować głowę na karku. Może ta wizja ma na celu mi coś przypomnieć?- My idziemy się Pamiętam. Mama się uparła by prawie każde święta tu spędzać. Tu nad morzem, gdzie ino się obejrzysz woda. Od rana do wieczora przy morzu...Kochałam jak morska słona ciecz ogarniał me ciało. Jak Elementale patrzały na mnie z błyskiem w swych oczętach. Elementale to duchy żywiołów, potrafią przybierać ludzkie formy, ale często występują w postaciach zwierząt. Niektórzy potomkowie potrafią nad nimi władać, a inni mają je nawet w swej rodzinie! Zawsze marzyłam że jestem Elementalem wody... że mogę się zmienić w delfina i popłynąć w siną da, bez żadnych zmartwień. Elementale wody to najczęściej foki, delfiny i Dell zostań z Mam i tata poszli do góry. Morgan jak skrócaliśmy jej imię odparła. -Wiem gdzie na pewno chcesz Moje oczy zabłyszczały. Minęła salon, kuchnię i wiele innych pomieszczeń, a ja radośnie pognałam za nią. Na uboczu tuż przy jej gabinecie mieściła się pokój koncertowy. Zawsze tam chodzę, mają prawie wszystkie znane mi instrumenty. - Mam coś dla ciebie...- Odparła babcia. Podał mi małą brązową skrzyneczkę. Otwarłam ja a w środku pozytywka.... mała tańcząca dziewczynka, o pięknych złotych włosach z kruczoczarnymi końcówkami. Ręce miała uniesione u góry, a nogę delikatnie uniesioną w bok, z pod tu tu. Była... piękna. -Ja.... dziękuję babciu..- Odparłam słysząc melodię Nowej pozytywki, którą otwarłam. W tym momencie zrozumiałam, że choć mam tylu przodków nadal nie wiem kim jestem... * Przede mną rozpostarł się drugie wspomnienie. Byłam na Islay. Sama. Wszyscy wyszli na plażę. Wywinęłam się mówiąc że się źle czuję. Tata i mama uznali że to zły pomysł zostawiać mnie samą,ale koniec końców się zgodzili. Wymykając się ze zbyt dużej i wystawnej jak na mój gust sypialni zbiegłam po schodach i mknęłam korytarzem. W stronę przeciwną od sali balowej, na przeciw biura do sali muzycznej. Otwierając drzwi weszłam do przestronnego pokoju pełnego różnych instrumentów. Po cichu przysiadłam do pianina i otwarłam drewniane wieko. Palcami wystukałam dźwięki na chybił trafił. Nastrojone. Zaczęłam grać melodię którą sama napisałam i śpiewać. Cicho i powoli rozwijając dźwięki. Remember once the things you told meAnd how the tears ran from my eyes They didn't fall because it hurt meI just hate to see you crySometimes I wish we could be strangers So I didn't have to know your pain But if I kept myself from dangerThis emptiness would feel the ain't no angelI never wasBut I never hurt youIt's not my faultYou see those eggshells, they're broken nowA million pieces strewn out across the groundDid you ever really love her?Or was it that you feared letting go?You should have known that you could trust herBut you pretend like I don't ain't no angelI never wasBut I never hurt youIt's not my faultYou see those eggshells, they're broken nowA million pieces strewn out across the groundI want to tell you that I'm sorryBut that's not for me to sayYou could have my heart, my soul, my bodyIf you can promise not to go ain't no angelI never wasBut I never hurt youIt's not my faultYou see those eggshells, they're broken nowA million pieces strewn out across the ground -Pięknie moja droga, ale nie ładnie tak okłamywać rodziców...- Rozległ się nowy głos. Ale gdy się odwróciłam, wspomnienie znikło ponieważ.... * Obudziłam się dopiero gdy się wywaliłam o próg drzwi. Mruknęłam zamykając jedno oko i lustrując podłoże drugim. -Mówiłem...- Odparł Mike za mą. Podał mi rękę i pomógł wstać. -Czy ty mnie śledzisz?- Warknęłam. A ten założył ręce w geście obrazy. -Właśnie pomogłem ci wstać a ty od razu do mnie z pyskiem?- Zapytał. Westchnąwszy zaczęłam obserwować pomieszczenie do którego doprowadził mnie dźwięk. Na szarych ścianach były czerwone pasy a pomiędzy nimi czarno biała szachownica. Pod ścianą stało duże pudła, z niego zdawała się dochodzić muzyka. Obok były półki z misiami i innymi zabawkami. Interesowało mnie jednak tylko to duże pudło. Come little chidlren..... Czy... tylko ja to słyszałam? Spojrzałam na Mika i wróciłam do rzeczywistości, poddając się i przestając być taką cwaniarą odparłam. -Dobra... zaprowadź mnie do tego Chłopak uśmiechnął się pogodnie i pokazał mi ręką drogę.... Opis Opis Merida Freeway 9700 Disc Xt 28 2021 szary Ruszaj ku przygodzie i przygotuj się na codzienne wyzwania! Na długich wyprawach, szybkich przejażdżkach czy w drodze do pracy możesz polegać na Meridzie Freeway. To niezwykle wszechstronny rower trekkingowy. Ma mocną i sztywną aluminiową ramę, której geometria jest odpowiednia nie tylko na długie dystanse, dając szybkość, efektywność i wygodę. Dzięki obniżonemu przekrokowi łatwo wsiądziesz na rower i zejdziesz z niego. Zarówno podczas długich wypraw, jak i codziennych dojazdów do pracy możesz polegać na bogatym wyposażeniu roweru gwarantującym wygodną jazdę. Zapewniają ją wysokiej klasy przedni amortyzator SR Suntour z blokadą na kierownicy, amortyzowana sztyca, ergonomiczna kierownica z regulowanym wspornikiem, a także szerokie opony CST z wkładką antyprzebiciową czy wygodne siodełko. Merida Freeway 9700 Lady Disc ma mocny bagażnik pod sakwy, stopkę, pełne błotniki, osłonę łańcucha i oświetlenie zasilane dynamem w piaście. Szeroki zakres przełożeń to zasługa świetnego napędu Shimano z 10-biegową grupą XT, który pozwoli Ci na jazdę nawet w trudnym terenie. Bezpieczeństwo w różnych warunkach pogodowych zapewnią Ci hydrauliczne hamulce tarczowe Shimano AMT200, możesz polegać również na mocnych kołach Mach1. Szukasz roweru turystycznego, który poradzi sobie także na Twoich codziennych trasach? Znakomicie wyposażona Merida Freeway 9700 Lady Disc sprawdzi się doskonale, przekonaj się o tym! Merida: Rowery dawid liszka, bartek michalski, getin bank kariera, praca hr gdańsk, wejherowo msze, praca w cba opinie, praca dla par prywatnie, praca bez matury, zbrojarzy, praca kancelaria, adecco bielsko, dżem victoria, ikea praca lublin, przedszkole po ang, hej miśki czas wstać mp3 pobierz, mariusz konopka, breivick, dobrze platne prace, krk polska yyyyy Generalnie to sobie trochę przegięłam. Ale musicie wiedzieć, że długa cisza na moim blogu to wina tego, że nie miałam weny. No tak jakoś wyszło. Pytacie mnie co najbardziej podtrzymywało mnie na duchu. Hmmm... W sumie trudno powiedzieć. Dobre nastawienie do choroby składa się z miliona mniejszych i większych rzeczy. Ale wydaje mi się, że najważniejsze jest wsparcie. Ja miałam go, co ja piszę - MAM go - ogromnie dużo. Rodzice od pierwszego dnia są ze mną i nie zawiedli mnie od ponad roku. Moje dziewczyny dodawały mi siły każdego nudnego dnia w szpitalu, a kiedy byłam w domu skutecznie powodowały uśmiech na mojej twarzy. Nie mówię tu o jakimś dziwnym pocieszaniu, rozczulaniu się. Mowa o nowościach, ploteczkach :D (ej, nawet jak o tym nie wiecie to plotkujecie, więc proszę mnie nie osądzać :D ), planowaniu itd. Wspierała mnie szkoła - zarówno nauczyciela jak i uczniowie. Moja dalsza rodzina, całe moje miasteczko, wieś gdzie spędziłam połowę życia i gdzie pracuje moja mama. Prawie wszyscy spisali się na medal. Świadomość, że taki ogrom ludzi trzyma za mnie kciuki i modli się za mnie bardzo dużo daje. Chyba właśnie to najbardziej działa na zachowanie pogody ducha - wsparcie, nawet to ze strony obcych ludzi. No. Wracając do mojej "opowieści". Skończyłam na tym, że wróciłam pierwszy raz do domu. Poza wcinaniem i nauką nadrabiałam kontakty towarzyskie. Siedziałam z rodziną i przyjaciółmi przy słodkościach w tych wstrętnych maseczkach na twarzach, ale w sumie to się nie liczy ani ani. Serce rośnie jak się widzi po długim czasie kogoś bliskiego - szczególnie teraz kiedy byłam w izolacji tyle tygodni. Ale wróćmy do odleglejszych czasów. Hellena poza tą tradycyjną czerwoną oranżadą ma/miała (jest jeszcze na rynku?) w ofercie taką żółtą oranżadę. Pamiętacie? No i własnie taki kolor miała moja druga chemia - MTX. Miałam dwa podania z odstępem dwutygodniowym. Najgorsze było w niej to, że leciała na pompie. Pompa jest przydatna wtedy, kiedy kroplówka ma lecieć przez określony czas - MTX w dawce jaką dostawałam leci aż 24h! Pompę podłącza się do prądu i mocuje na tym takim stojaku do kroplówek. Duże to dziadostwo, obciąża stojak i jest głośne. Czujecie całą noc światełko i "pip, pip, pip, pip"? Całą noc miałam w głowie jedną myśl: "Bo jak ci pipne...". No ale co? Chemia musi zlecieć. I to nie koniec. Bo przed tą chemią i po niej musi lecieć 12h płukania (czyste płyny PWN). I co? TEŻ NA POMPIE. No "wpipnąć" się można. Kilka dni po drugim podaniu MTXu wypadała Wigilia. Generalnie były to bardzo miłe święta. Byłam z rodzicami, modlić się mogłam, bo przecież przezywać Boże Narodzenie to wszędzie można. Kolacja tylko była inna niż co roku. Chemia wywołała u mnie biegunkę. Miałam mieć barszczyk, kompot i rybę. A skończyłam na kiślu i suchej bułce. Za rok obiecuję sobie, że napakuję się jak debil na Wigilii i odbiję sobie te dwa lata bez uroczystej kolacji! Sylwestra tamtego roku omal nie przespałam. Takie rzeczy tracą zupełnie na znaczeniu w takiej sytuacji życiowej. Co innego było ze studniówką. Byłam na nią w 100% gotowa. Miałam kreację, partnera. Nawet udało się, że wyszłam do domu na dzień przed balem. Ale zdrowy rozsądek zakazał mi pójścia. Jeśli ja tak chora nie chciałam sobie odpuścić 100dniówki to ktoś z katarem, gorączką, czymkolwiek zaraźliwym też. A dla mnie taki "ktoś" to ogromne zagrożenie. Tak czy inaczej do dziś mi żal jedynej takiej nocy w życiu. Czekałam na to całe liceum. Ale cóż. Życie. Jak mówią "Life is brutal". Byłam wtedy w domu 2 tyg. , po 4 tyg. spędzonych w szpitalu. Wyglądały one identycznie jak poprzednia przepustka. Idylla. Potem oczywiście znów do szpitala. Ale to miał być OSTATNI CYKL. Cieszyłam się jak głupia. Miałam wtedy kwalifikację przeszczepową. Nie wahałam się nawet sekundy kiedy profesor zapytał czy chcę przeszczepu i czy się na niego zgadzam. Czy zgadzam się na długie i szczęśliwe życie? No człowieku... Z kosmosu się urwałeś? No pewnie, że się zgadzam. Wiadomo, że przeszczep to nie tylko szansa, ale i zagrożenie. Chemia jest tak silna, że można się przekręcić. Ale w sumie co za wybór? Żyć z myślą, że "może nie będzie nawrotu i uda mi się trochę pożyć" czy z myślą "mam większe szanse na to, sobie spokojnie pożyję". No ja nie miałam dylematu co wybrać. Najważniejsze było, że leczenie okazało się na tyle skuteczne, że już po 1. cyklu chemioterapii miałam całkowitą remisję choroby (!!!) i w związku z tym moja "kandydatura" na oddział przeszczepowy została zaakceptowana. Tamtego dnia zaczęłam czuć, że jeszcze trochę, kilka zakrętów i będzie meta. Zaczęło się też wtedy szukanie dawcy. Mój genotyp poszedł w odpowiednie miejsce i szukali kogoś dla mnie. A było trudno. Takich Kaś widocznie na świecie jest niewiele, bo powiedzieli mi, że mam rzadki genotyp i jest problem z dawcą, ale poczekamy, zobaczymy. Kiedyś na 100% ktoś się znajdzie. No to czekaliśmy na tego "ktosia". Oj. Nie chce mi się mazać, a zaszła mała pomyłka. Przypomniałam sobie, ze najpierw mój genotyp poszedł w świat, a potem miałam kwalifikację. To w sumie mało istotne, ale nie chcę mijać się z prawdą. Cykl chemii był dość męczący. Po podaniu spałam przez 3 dni, z gorączką i totalnym jadłowstrętem. Ale takie jest A-ra-C - kto miał ten wie dokładnie o czym mówię. A ja jak coś dostaję to oczywiście full wypas - dawka większa niż u większości pacjentów. Podejrzewam, że miałam większe dawki chemii przez to, że wszystko w miarę dobrze znosiłam. Dwa razy dostałam to A-ra-C. Spało się całkiem smacznie, więc nie narzekam :D Potem miałam jeszcze jakieś tam białko. Już nie pamiętam jak się nazywało. Ludzie po tych samych pieniądzach co ja pewnie pamiętają i nie omieszkają mi przypomnieć, za co z góry dziękuję. Białka dostałam 4 dawki, jedną na tydzień. Suma sumarum to był mój rekordowy pobyt w szpitalu, bo trwał aż 7 tygodni. Pod koniec to już zdrowo do łba dostawałam. Ale co. Przecież nie ucieknę :P Później miałam wracać do szpitala już tylko raz na 6 tygodni na chemię podtrzymującą - miało to trwać do czasu przeszczepu. Wróciłam do domu jakoś pod koniec marca albo z początkiem kwietnia. Oczywiście ruszyła wtedy intensywna nauka do maturki. Oj sporo się napracowałam. Każdego dnia w moim pokoju przewijali się nauczyciele. Ale wyjątkowo cieszyło mnie ich towarzystwo. Było zupełnie inaczej niż w szkole. Robiliśmy często po kilka tematów w ciągu godziny. Ogólnie nadrobiłam cały materiał i zdałam wszystkie przedmioty. Bo chyba nikt nie sądził, że miałam tak lekko, że nikt nie sprawdzał ile umiem? Potem było zakończenie szkoły. Zebrałam się wtedy w sobie i wyszłam na scenę. Musiałam tym wszystkim ludziom podziękować. A było za co. Pomoc ze strony szkoły była OGROMNA. Zorganizowali dla mnie akcję zbierania potencjalnych dawców szpiku w mojej szkole! Łącznie z uczniami i ludźmi spoza szkoły udało się zebrać niemalże 200 chętnych! Byłam w ciężkim szoku. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy jak wielka jest moja "drużyna wsparcia". Zwykle mówi się "grupa". Umówmy się... 200 osób to już nie grupa. Tak więc wlazłam na tą scenę, popłakałam się ze wzruszenia... Eh... Potem odebrałam świadectwo, bezwstydnie pochwalę się, że z czerwonym paskiem :D Krótko po zakończeniu naszego roku szkolnego w naszej lokalnej gazecie "Gazecie Sycowskiej" ukazał się wywiad ze mną. Dziś trochę żałuję tej decyzji, no ale. Było minęło. Nie chciałam się początkowo na to zgodzić, wydawało mi się to śmieszne, ale ostatecznie wywiad doszedł do skutku. Właściwie to wam go dołączę. Poczytajcie sobie :D I tak skończył się kwiecień. I przyszedł maj... Maturka... Ale to w następnym odcinku naszej opery mydlanej :P Jak zwykle się rozpisałam. I kto to będzie chciał czytać? Tu końca nie widać. Ale mazać nie będę. Napisałam to niech będzie. Czytać ludziska! Standardowo zachęcam do obserwowania bloga i mojego twittera - @KasiaMartewicz . Komentujcie, pytajcie o co chcecie. Piszcie na e-maila ritchelliel@ . Kopiując z poprzedniego wpisu: Mam nadzieję, że czyta mnie choć kilka osób w mojej sytuacji. Gdybyście mogli przesyłać mi na maila swoje przepisy, rozwiązania kulinarne. Pomóżmy innym zjeść coś smacznego, coś na co pozwala nasza dieta. Mój e-mail: ritchelliel@ , w temacie wpisujcie " Już niebawem będę publikować. Pomagajmy sobie. W końcu jesteśmy białaczkową rodziną. To miłego misiaczki ;** O. A tu macie ten wywiad o którym wspominałam (nie śmiejcie się z bliźniaków - no co zrobię, że podoba mi się wizja podwójnego szczęścia? :D ).

hej miśki czas wstać mp3