voo voo myślę o nas

Through FY2021, Vanguard paid out a total of US$5.44 per share of VOO. VOO’s dividends are paid every 3 months, usually in March, June, September and December. How does VOO work? You can buy or sell VOO stock like any other individual stock. The VOO stock price goes up when the average value of companies within the S&P 500 index go up. 2 Best ETFs for March 2023. VOO – Rising consumer spending amid high prices and a strong job market is expected to keep the stock market volatile for quite some time. Against this backdrop, quality ETFs Vanguard S&P 500 ETF (VOO) and SPDR S&P MIDCAP 400 ETF Trust (MDY) might be wise additions for March 2023. Read on…. Voo Voo - Pokój [tekst, tłumaczenie i interpretacja piosenki] Wykonawca: Voo Voo Album: Dobry wieczór Myślę, że lepiej by było Zostać tam, gdzie już Voo Voo tekst Nim Stanie Się Tak, Jak Gdyby Nigdy Nic: Myślę sobie, że / Ta zima kiedyś musi minąć / Zazieleni się / Urośnie kil Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски Українська Zapraszamy na koncerty zespołu Voo Voo! Trudno znaleźć zespół podobny do VooVoo, który od lat jest synonimem muzycznego kunsztu, a zarazem wciąż poszukuje i nie daje się wpisać w sztywne ramy podziałów gatunkowych. Grupa Wojciecha Waglewskiego znana jest przede wszystkim z niepowtarzalnych występów na żywo Reiche Frau Sucht Mann Zum Heiraten. Miejsce: ParlamentGdańsk, ul. Św. Ducha 2Cena biletu Standard : 79 PLNVoo VooAgencja PW Events zaprasza 27 maja do klubu Parlament na wyjątkowy koncert VOO VOO. Będziemy mieli okazję przekonać się, że formacja pod wodzą Wojtka Waglewskiego nie straciła rockowego pazura. Już od momentu wydania pierwszej płyty w 1986r. zatytułowanej po prostu 'Voo Voo' ich twórczość wymyka się wszelakim klasyfikacjom i próbom szufladkowania. Na koncercie w Parlamencie usłyszymy przekrojowy materiał, począwszy od wczesnego okresu ocierającego się o muzyczyną awangardę, a kończąc na nastrojowej, ostatniej płycie '7'. Sam Wojtek Waglewski tak wypowiada się o swojej sztuce: "Jest kłopot z klasyfikacją...To, co gramy jest wynikiem sumy doświadczeń muzyków VOO VOO. Myślę, że to się wpisuje w ogólny pejzaż muzyki współczesnej, która najczęściej jest dziś eklektyczna. To znaczy zawiera elementy muzyki klasycznej, etnicznej, jazzowej, rockowej i nawet tanecznej.” Będzie to podróż przez muzyczne fascynacje i inspiracje członków VOO VOO ...czyli tak naprawdę nie wiadomo czego się spodziewa. Na pewno dobrej muzyki, pozytywnej energii ze sceny i niesamowitego klimatu na widowni!Voo Voo istnieje nieprzerwanie już ćwierć wieku. To jedna najbardziej żywotnych i pracowitych marek w historii polskiej muzyki. W ich nagraniach usłyszeć można echa najróżniejszych światów, dziś już klasycznych, ale nade wszystko bardzo osobisty świat Voo Voo. Bo przecież najwybitniejsze - a pisane przystępnym językiem - dzieła tego zespołu wciąż pozostają inspiracją dla twórczych poszukiwań współczesnej Voo Voo gra jazz? Tak, bo w tej muzyce jest jazzu nieskończoność i rozpęd...Czy gra rocka? Tak, bo w tej muzyce jest rocka prostota i motoryka... Czy gra coś jeszcze? Na pewno! W przypadku nawet najbardziej rockowych dokonań tego bandu słychać elementy muzyki etnicznej, czasem takie też niekonwencjonalne instrumentarium. Zespół lubi też dialogować z artystami z wielu stron świata (od Azji, przez Podhale, po Amerykę Południową i Afrykę). Wszystko to składa się na sztukę daleką od utartych podziałów i skostniałych rygorów. I jest to zawsze „artystyczna wypowiedź bezpretensjonalna”. A ten ostatni fakt potrafią odnotować i docenić nawet ci, którzy jakoś specjalnie nie sympatyzują z Voo Voo...W dorobku grupy jest dziś około 40 płyt oraz rokrocznie blisko 100 koncertów! Nagrywają i koncertują od duetów: Wojciech Waglewski & Mateusz Pospieszalski, Wojciech Waglewski & Bartek „Boruta” Łęczycki, w ścisłym składzie (Wojciech Waglewski – gitary, śpiew, Mateusz Pospieszalski - saksofony, śpiew; Karim Martusewicz - bas, Michał Bryndal - perkusja) oraz – jako się rzekło - z wyjątkowymi gośćmi. Na nowych płytach [(„Samo Voo Voo” (2008), „Wszyscy muzycy to wojownicy” (2010)] tych gości nie usłyszymy, ale na poprzednich występowali Małgorzata Walewska, Urszula Dudziak, Kasia Nosowska, Tomasz Stańko, Joszko Broda, Luis Ribeiro, czy Mamadou Diouf. Praktycznie, nie było roku by zespół nie zaskakiwał jakąś nową propozycją płytową, jakże często z kompletnie odmiennych stylistycznie i brzmieniowo światów. Do najważniejszych z nich zaliczyć trzeba wydawnictwa studyjne: „Voo Voo”(1985), „Sno-powiązałka” (1986), „Małe Wu Wu” (1988), „Z środy na czwartek” (1989), „Seszele” (1989), „Zamienie Piątego Słońca” (1991), „Zapłacono” (1994), „ooV ooV” (1998), „Płyta z muzyką” (2000), „Płyta” (2002), „Voo Voo z kobietami” (2003) i „Voo Voo XXI” (2006).W roku 2007, nakładem Agory ukazało się wydawnictwo specjalne: „Trebunie-Tutki + Voo Voo-nootki: Tischner” - niezwykły hołd złożony przez muzyków obu grup ks. prof. Józefowi Tischnerowi (1931-2000). Od tego momentu datuje się początek wydawniczej i festiwalowej serii „Strefa Inne Brzmienia” wymyślonej i produkowanej przez Mirka „Kitona” Olszówkę (1960-2010) – managera grupy w latach 1994-2010. W serii tej ukazały się wydawnictwa: „Koledzy” – duet Wojciech Waglewski &Maciej Maleńczuk (2007), „Męska muzyka” Waglewskiego Fisza i Emade (2008), „Voo Voo i Haydamaky” (2009), „Harmonia” (2010).W maju roku 2011 Voo Voo poniosło jednak kolejną wielką stratę. Zmarł Piotr „Stopa” Żyżelewicz – jeden z najlepszych perkusistów Polsce. Współpracował z wieloma zespołami muzyki rockowej, debiutował na początku lat 80. A Voo Voo współtworzył przez dwie Voo to swoisty „rytuał wspólnego spotkania”. Przez wszystkie te lata odbyło się tych wystąpień ilości niezliczone. Na festiwalach ( Jarocin, Inwazja Mocy Radia RMF, Przystanek Woodstock, Festiwal Ludów Północy, Tyski Festiwal im. Ryśka Riedla, Festiwal Union Of Rock w Węgorzewie), w polskich teatrach, filharmoniach i klubach, na festiwalach filmowych (Lato Filmów) i teatralnych (Malta w Poznaniu), w radiowych i telewizyjnych studiach koncertowych. Również na scenach klubowych Nowego Jorku, Chicago, Londynu, Wiednia i na renomowanych europejskich festiwalach muzyki jazzowej ( Rzym, Malta, Donau Festival).W roku 1995, Wojciech Waglewski - lider i dostarczyciel „repertuaru” grupy - został uhonorowany „Paszportem Polityki” za "łączenie muzyki różnych kultur". W latach: 1994, 2008, 2009 został laureatem „Fryderyka” - najważniejszej nagrody polskiego środowiska muzycznego (kategoria: „Kompozytor Roku”). Waglewski jest współtwórcą nazwy „Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy” oraz autorem jej hymnu. Każdy z muzyków Voo Voo współpracuje również z innymi formacjami. Waglewski, Pospieszalski i Martusewicz realizują swoje autorskie projekty. Waglewski i Pospieszalski zajmują się produkcją muzyczną płyt uznanych polskich wykonawców. Te doświadczenia i doskonały warsztat pozwalają wciąż udoskonalać oryginalne brzmienie grupy. Ale nikt tak do końca pewno nie wie, jak nazwać muzykę Voo Voo. I dobrze - wystarczy słucha... I to duchem a nie (tylko) uchem... I pamięta, że tu, jak w dobrym kinie, niektóre rzeczy dzieją się poza słowami i poza kadrem...(autor tekstu: Maciej Proliński) godzinach” (live)” Po prawie trzyletniej przerwie, Wojciech Waglewski, Mateusz Pospieszalski, Karim Martusewicz i Piotr Żyżelewicz powracają w bardzo dobrej formie. "Samo Voo Voo", to powrót do korzeni rockandrolla. Płyta - z jednej strony bardzo surowa i oszczędna brzmieniowo, z drugiej ma w sobie ogromny piosenkowy, wręcz popowy potencjał. Na dwa dni przed premierą "Samego Voo Voo" Wojciech Waglewski, autor wszystkich 13 piosenek, które znalazły się na albumie, powiedział nam dlaczego chciał odświeżyć repertuar zespołu, co go denerwuje w polityce, a także za co ceni Lecha Janerkę. Czy dobrze policzyłem, to już Twoja 39. płyta? WOJCIECH WAGLEWSKI: Tak… Większość muzyków w Polsce nawet nie marzy o połowie tego, co nagrałeś. Czy można w Twoim przypadku mówić o jakichkolwiek uczuciach, czy odczuciach przed premierą nowego krążka? Ta płyta, jak i każda inna, którą nagrałem powstała z jakiegoś konkretnego powodu. Nigdy nie tworzę muzyki i nie piszę tekstów z nastawieniem - to się musi spodobać i odnieść sukces komercyjny. Gdybym miał takie podejście i chciał robić płyty, które z założenia miałyby się podobać ludziom, to zupełnie inaczej zabrałbym się do pracy. Zauważ, że raczej rzadko tworzę przeboje i raczej nie interesuje mnie temat konkurencji, czy sytuacja na rynku muzycznym. Więc, z jakiego powodu powstało "Samo Voo Voo"? Dokładnie z dwóch. Po pierwsze chcieliśmy wymienić repertuar. Uczestnictwo w tych wszystkich projektach, czy to z Maleńczukiem, czy z synami, zdopingowało mnie do stworzenia zupełnie nowej, muzycznej odsłony zespołu Voo Voo. Bardzo spodobała mi się formuła grania nowych piosenek i postanowiłem ją przewietrzyć. Przygotowaliśmy repertuar, który spowoduje, że nie będziemy wracali do starych rzeczy, a jeśli takowe się pojawią to będą to rzeczy zupełnie nieznane i nieograne. Po drugie to znowu zatęskniłem za rock'n'rollem… Światowe trendy są takie, że muzyka rockowa powraca do łask. Powstaje również coraz więcej fajnych zespołów, które odwołują się do klasyki nurtu. Podejrzewam, że wynika to z tęsknoty ludzi za takim graniem. Obecnie obserwuję okres hibernacji i ludzie chyba nie potrzebują nowych odkrywczych kapel. Po co każdego roku coś nowego odkrywać? Za to wraca się do korzeni muzyki rockowej, do lat 60., czy 70., gdzie panowała prawdziwa spontaniczność, gdzie dominowało granie oparte na riffach. To wszystko, o czym mówię przywróciło mi wiarę w człowieka i taka też jest moja płyta - "Samo Voo Voo". Wróćmy do Twoich projektów. Czy nagrywając zarówno "Kolegów", jak i "Męską muzykę" nie miałeś obaw związanych z odbiorem tego materiału? Te projekty, o których mówisz były robione z potrzeby chwili. Duet z Maleńczukiem wymyśliliśmy już dawno, ale dopiero po latach zagraliśmy razem koncert i nasi menedżerowie stwierdzili, że dobrze byłoby to uwiecznić. Prace nad płytą toczyły się w zupełnie prywatkowej atmosferze, nawet nie planowaliśmy żadnych koncertów z tym związanych. Tymczasem okazało się, że sprzedaliśmy prawie 60 tysięcy płyt i graliśmy koncert, za koncertem. To wszystko kompletnie nas zaskoczyło. Natomiast "Męska muzyka" w pierwotnym zamyśle miała być moją płytą solową, ale w trakcie jej nagrywania Waglewscy założyli zespół. Też nie mogłem wiedzieć, że tak dobrze wszystko się potoczy, gdyż nasza publiczność się dzieli. Na pewno fani Tworzywa nie są entuzjastycznie nastawieni do Voo Voo i odwrotnie. Także i ta płyta była robiona bez żadnego zadęcia, czy próby udowadniania czegokolwiek. Efekt jest taki, że nie możemy skończyć grania koncertów… [śmiech] Czyli jednak coś jeszcze może Cię zaskoczyć… Te projekty na pewno. Wiesz, nagrywając pokonuję jakieś problemy, a płyty są dla mnie formą poznawania świata. Przy okazji jednych okazuje się, że są sukcesem komercyjnym i świetnie się sprzedają koncertowo, a przy okazji innych nie. To jest dla mnie zupełnie nieprzewidywalna sytuacja. A szczytem wszystkiego była moja współpraca z Marysią Peszek, przy nagrywaniu jej pierwszej płyty. Nikt tego kompletnie nie chciał wydać. Od początku nastawialiśmy się na maksimum tysiąc sprzedanych płyt... A co z tego później wyszło, to już niesamowita, kompletnie nieprzewidywalna historia. Na szczęście okazuje się, że ten nasz ubogi rynek jest ciekawszy, niż mogłoby się to wydawać… Moim zdaniem zawsze trzeba mieć nadzieję, że coś pozytywnego za tym pójdzie. Druga płyta Marii Peszek, sprzedała się już w ponad 30 tysiącach egzemplarzy. To też, dla obserwatorów rynku muzycznego w Polsce może być dużym zaskoczeniem… Mnie to bardzo cieszy. Marysia ma już swoją pozycję i te sukcesy, niezależnie od różnych chwytów marketingowych, przywracają wiarę w to, że ludzie potrzebują inteligencji w sztuce. Czy może sztuki w ogóle… Teraz Voo Voo po trzyletniej przerwie powraca ze studyjną płytą, z nowym materiałem. W tym czasie każdy z Was skupiony był na solowej twórczości. O Twoich dokonaniach już rozmawialiśmy, Mateusz Pospieszalski nagrał "EMPE3", a Karim Martusewicz, płytę "Karimski Club". Czy programowo chcieliście właśnie wykorzystać ten czas na działalność w innych projektach? Tak i nie. W założeniu moja płyta z Maleńczukiem miała być takim odpoczynkiem. Nagraliśmy ją szybko i później chcieliśmy rozejść się do swoich zajęć. Natomiast nieprawdopodobny sukces spowodował, że zaangażowaliśmy się w ogromną ilość koncertów i takiej pracy, która mnie na chwilę z zespołem rozdzieliła. Również kontrakt z EMI mieliśmy tak skonstruowany, że nie musieliśmy się z niczym spieszyć i wiedzieliśmy, iż płyta dopiero w tym roku ma się ukazać. Tak sobie teraz myślę, że te nasze inne projekty były o tyle fajne, że każdy z nas mógł się spokojnie w nich zrealizować w ramach pomysłów jakie miał. Do nagrywania "Samego Voo Voo" powróciliśmy ze zdwojoną energią. Porozmawiajmy teraz o utworach. Płytę promuje nagranie "Leszek mi mówił". Nie myślałeś, żeby w przyszłości zacieśnić bardziej współpracę z Lechem Janerką? Był kiedyś taki okres, gdy zżynaliśmy z siebie dosyć mocno. Podsłuchiwaliśmy się nawzajem i było fajnie. Od strony koleżeńskiej jest super. Jednak nie jesteśmy wielbicielami swoich ostatnich projektów, tzn. jemu nie podoba się moja płyta z Maleńkim, a ja nie jestem fanem "Plagiatów". Także, musiałoby coś zaiskrzyć, coś musiałoby nas sprowokować do połączenia muzycznego. Osobiście Leszka bardzo szanuję jako autora tekstów, wydaje mi się, że jest jedną z największych postaci w słowotwórstwie. Natomiast od strony muzycznej Leszek bardzo lubi takie zapięte, przygotowane formy, siedzieć godzinami na próbach… …a Ciebie bardziej interesuje improwizacja. Na pewno jestem dość mocno spontaniczny i lubię zabawę materiałem. Mam bardziej duszę muzyka, a Leszek bardziej literata. Być może kiedyś coś więcej nagramy, ja nigdy nie mówię nigdy… Ostatnio jak się spotkaliśmy to doszliśmy do wniosku, że na dzień dzisiejszy taki duet nie miałby kompletnie sensu. Tym bardziej, że w ogóle jesteśmy podobni do siebie i ludzie by nas często mylili. [śmiech] Na płycie są również dwa utwory o bardzo podobnej, antypolitycznej wymowie - "Barany" i "Lan Lerd Lan Dream". Do niedawna Voo Voo było wolne od polityki, na tej płycie to się zmieniło… Wszystko na tej płycie się zmieniło. [śmiech] Drugi utwór, który wymieniłeś, czyli "Lan Lerd Lan Dream" jest takim moim komentarzem do sytuacji w Tybecie i Olimpiady w Chinach. Specjalnie nie chciałem tego robić koniunkturalnie i wypuszczać go w czasie Olimpiady, która była ewidentnym sukcesem nie sportu, ale propagandy, zresztą bardzo kiepskiej i wyrachowanej, a w dodatku, która otumaniła wszystkich… Ale nie można powiedzieć, że nie było żadnych protestów w tej sprawie… Moim zdaniem, te które były, raczej nie miały sensu. Zresztą jak widziałem przemarsz znicza olimpijskiego przez Włochy, gdzie milicja chińska pluła na dziennikarzy, to sobie pomyślałem, że akceptowanie czegoś takiego jest strasznie groźne. Zauważ, że Europa w tym momencie rozmiękczyła się do tego stopnia, że nie jest w stanie reagować na coś takiego jak Islam, czy chińskie, totalitarne próby zawłaszczenia światem. Myślę sobie, że Olimpiada w Pekinie była jedną wielką kpiną ze wszystkich idei, których mnie uczono od dziecka. Olimpiada była przykładem totalnego triumfu historii obrazkowej i propagandy, nad zdrowym rozsądkiem i nad sercem. Mówiąc najprościej, fajnie byłoby nie nabierać się na to wszystko… Utwór "Barany" to znowu rzeczy o polskim podwórku. Dokładnie o dwóch ostatnich latach z tego naszego podwórka. Moim marzeniem było, że po 1989 roku polityka mnie nie będzie dotykać. Jednak ten ostatni okres był próbą manipulowania ludzkimi namiętnościami i uczuciami, która niestety powiodła się i bardzo głęboko spolaryzowała społeczeństwo, a co najgorsze podzieliła rodziny, przyjaciół, kolegów i spowodowała, że stoimy naprzeciw siebie jak dobermany i nie bardzo wiadomo jak z tego wybrnąć… Przede wszystkim jedna partia ubzdurała sobie, że ich nadrzędnym celem jest nie tyle co zrobienie czegokolwiek dla kraju, ale zniszczenie przeciwnika i czyni to metodami obrzydliwymi... …to według mnie również pokazanie społeczeństwu, że nie istnieje coś takiego jak czystość i zasady moralne w polityce. Jeżeli ktoś tak myślał i miał nadzieje tak jak ja, że można mieć jakieś reguły w polityce, to stracił ją zupełnie. Zobacz, jeśli nawet dziennikarze akceptowali kłamstwo jako formę strategii politycznej, to tutaj jest coś nie tak. Uważam i tych którzy w taki sposób manipulują ludźmi i tych, którzy się na to nabierają niestety za lekko mówiąc ludzi bezmyślnych. Politycy w wyrachowany i wyjątkowo kiepski sposób urządzają sobie życie, a robią to kosztem ludzkich emocji. Wydaje mi się, że żaden kraj nie jest w stanie osiągnąć postępu, jeżeli buduje go na nienawiści. Na nienawiści został zbudowany faszyzm i wszelkie ustroje totalitarne, a do czego to doprowadziło to już wiadomo. Twoim zdaniem, muzycy, artyści, ludzie sztuki powinni angażować się w politykę? Czy lepiej, aby ta sfera pozostała wolna od takich przekazów? Wiesz, jeśli to robią z poczucia serca to oczywiście. Jeżeli ktoś opiera swoje działania na przekonaniach, na tym, że powinien stanąć po jakiejś tam stronie - to tak. Niestety w 99% polscy muzycy robią to z dwóch powodów: po pierwsze z koniunkturalizmu, po drugie dla kasy. Według mnie jest to strasznie obrzydliwe działanie. Znam artystów, nie będę wymieniał ich z nazwiska, którzy z taką samą radością grywali kiedyś na wigiliach u Kwaśniewskiego, z jaką potem stali ramię w ramię z Kaczyńskim, a ja czegoś takiego nigdy nie będę tolerował. Taka postawa z jednej strony jest niestety potwierdzeniem tego, co Kazimierz bardzo ładnie kiedyś zaśpiewał, że "wszyscy artyści to prostytutki", a z drugiej taka osoba staje się właśnie takim totalnie sterowanym baranem. Te dwa utwory, czyli "Barany" i "Lan Lerd Lan Dream", to przykład nielicznej publicystyki politycznej w Twojej twórczości. Czy z biegiem czasu będzie powstawać więcej takich tekstów? Na pewno nie. Na tej płycie, też szczęśliwie od samego początku jest takie motto, że staram się od polityki izolować. Pomimo, że nogami i rękami zapieram się, aby jej nie było, to publicystyka gdzieś tam powraca. Byłbym kompletnym debilem, albo człowiekiem pozbawionym wrażliwości, gdybym udawał, że nic się nie dzieje, że wszystko jest OK. Emocjonalny dołek i patrzenie jeden na drugiego wilkiem, z którego na szczęście wychodzimy, jest niewyobrażalne. Tak skłóconych ludzi w Europie jak my, nie ma w tej chwili. Gdy przyjeżdżam do Polski z jakiegoś wyjazdu zagranicznego, mam wrażenie, że wjeżdżam do jakiegoś skansenu… Powinni nas pozamykać w klatce i pokazywać do czego polityka może doprowadzić. Widziałem po śmierci Geremka pod kościołem stada kobiet z transparentami, które dziękowały Bogu, że go zabrał… To się w głowie nie mieści. Zakończmy temat polityki. Na nowej płycie, co w Waszym przypadku jest dość dziwną historią, nie ma żadnych gości, czy właśnie stąd ten tytuł - "Samo Voo Voo"? No właśnie to jest też polityka… [śmiech] …ale ta, nie wzbudza tylu emocji w narodzie… [śmiech] Zapewne… Nagrywając "Samo Voo Voo", chcieliśmy uwolnić się od bagażu wcześniejszych doświadczeń. Niby jest taka niepisana reguła, że zespoły big-beatowe, komplikują formę. Voo Voo, też miało taki okres, że grało z orkiestrami, później odchodziło od nich, a po czasie wracało… Każdy kontakt z innym artystą, nigdy tego nie ukrywałem jest jakąś pożywką i rozwija, można zawsze czegoś nowego się nauczyć. Również spotykając się w studiu z różnymi artystami, przyjaciółmi, zawsze poznawaliśmy coś nowego. Nie mówię, że już nie będzie takich płyty, bo one na pewno będą powstawały. Ja jestem człowiekiem stadnym i uważam, że sztuka musi rozwijać się w stadzie. Stąd nie wierzę w muzyce w samotników i nie lubię koncertów solowych. Pracujesz już nad czymś nowym? Cały czas. Szczęśliwie uprawiam zawód, który przeplata się z życiem cywilnym. W zasadzie nawet kiedy nie pracuję, to i tak coś tam robię… Mam różne etapy - ten rok był bardzo skoncentrowany na pracy studyjnej i na nagraniach. Efektem tego jest "Męska Muzyka", "Samo Voo Voo", płyta Osjan, Voo Voo z zespołem Haydamaky, pojawiałem się też jako muzyk sesyjny. Najwyższa pora, by zakończyć zobowiązania związane z "Męską Muzyką". Z planowanych 15 koncertów, zrobiło się 50… Słyszałem, że już więcej występów w ramach "Męskiej Muzyki" nie będzie. To nie jest prawda. Fiszu i Emade koncentrują się teraz na Tworzywie, a ja na Voo Voo. Pewnie jeszcze w tym roku zagramy w tym składzie koncerty, gdyż tak jam mówiłem to zapotrzebowanie przeszło nasze najśmielsze oczekiwania, ale też myślimy już o jakimś nowym projekcie, ale kiedy to nastąpi, co to będzie tego jeszcze nie wiemy. Ile trwała studyjna praca na płytą "Samo Voo Voo"? Mam taką zasadę, która mocno zaskoczyła Maleńkiego i wiem, że w wielu recenzjach pisano, że "Kolegów" nagraliśmy przy wódce w parę godzin… To jest oczywiście bzdura totalna, gdyż po pierwsze: ja wódki nie piję od lat 15, a po drugie w ogóle w pracy studyjnej nie piję. Jednak pracując w studiu, nie przekraczam stu godzin, tzn. mniej więcej wychodzi to tydzień na nagranie materiału i tydzień na miksowanie. Już od dawna, nie uczymy się studia. Jest ono po to, żeby z pełną energią zagrać to co umiemy. Zresztą, najczęściej również wybieramy we wszystkich produkcjach pierwszą wersję. Ale są również i takie płyty, np. "Miasto Mania" Marii Peszek, nad którą pracowałeś ponad dwa lata… Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo mnie to męczyło. Najtrudniejszym elementem dla mnie jest wymyślanie całej koncepcji płyty. Wtedy najbardziej się koncentruję. Później już tylko wchodzę i nagrywam i w zasadzie tego co powstało już nie słucham, gdyż w trakcie pracy spływa ze mnie cała energia. Następnie zastanawiam się, jak nowy materiał sprawdzi się na koncertach. Czy jeszcze w tym roku zdołacie z Voo Voo zaprezentować na żywo nowy materiał? Zaczynamy w grudniu. Nie wiem ile koncertów zagramy, nikt nie jest w stanie tego przewidzieć, gdyż sztuka nie jest dofinansowywana przez państwo i to wszystko będzie zależało od zapotrzebowania. Na pewno nie będziemy grali na siłę, powiem ci więcej - w ogóle zastawaniem się nad ograniczeniem ilości koncertów. Chciałbym zaprezentować "Samo Voo Voo", tylko w takich miejscach, gdzie mam na to ochotę. Mam nadzieję, że nie będziemy za dużo grać. To w sumie też będzie zależało od nas, gorzej byłoby, gdyby okazało się, że nikt nas nie chce. Myślę jednak, że to nam nie grozi… [śmiech] Dziękuję za rozmowę. Również dziękuję. Tekst piosenki: 1. Myślę o nas, a dusza ma bredzi, Czego nie można się od niej dowiedzieć, Dialog był trudny, trzeba już dwóch A życia bacik nie daje nam tchu. Ref.: Podobno ptaki upadły jak ludzie, a jednak bliżej są nieba, siedzę na tyłku z rękami w kieszeniach, a duszy nie tego trzeba... 2. Dumam o nas, a głowa ma bredzi. Na myśl o wieczorze nie mogę usiedzieć. I będzie pięknie i miło ogromnie, niezbyt cnotliwie, niezbyt skromnie. Ref.: Podobno ptaki upadły jak ludzie, a jednak bliżej są nieba, siedzę na tyłku z rękami w kieszeniach, a duszy nie tego trzeba... Nie mów, że nikt Cię nie kocha, nie, Nie mów, że nikt Cię nie potrzebuje, nie, Nie mów, że nikt o Tobie nie myśli, nie, I nie mów, że nikt nie chce Cię znać. Ref.: Wystarczy odrobina nadziei Pozytywne myślenie wszystko odmieni. Wystarczy odrobina nadziei Pozytywne myślenie wszystko odmieni Nie myśl, że nic dla Ciebie nie ma, nie, Nie myśl, że nikt o Ciebie się nie troszczy, nie, Nie myśl, że nikt o Ciebie nie dna nie, I nie myśl, że Ty jesteś najgorszy, nie. Ref.: Wystarczy odrobina nadziei Pozytywne myślenie wszystko odmieni. Wystarczy odrobina nadziei Pozytywne myślenie wszystko odmieni „Wieczorem w sobotę od nadmiaru wina Oddalam się powoli i zapominam. Zapominam” … i choć nie była to sobota i zabrakło wina to dzięki Voo Voo można było na chwile się zapomnieć i uciec od codzienności. 17 października 2019 roku formacja Voo Voo zagrała w krakowskim Klubie Studio na 100lecie AGH. Ale wcześniej Jerzy Górka Artkiestra wprowadziła przyjemny klimat na wieczór. Panowie zagrali kilka swoich utworów z płyty „Drugie wołanie”. Połączenie art-rocka, jazz-rocka oraz muzyki współczesnej zostało przychylnie przyjęte przez publiczność. Chwila przerwy … gromkie brawa gdy na scenie pojawili się muzycy. Voo Voo w składzie – Wojciech Waglewski – kompozytor, autor tekstów, gitarzysta, wokalista i producent muzyczny; Mateusz Pospieszalski – kompozytor, multiinstrumentalista, wokalista i producent muzyczny, Karim Martusewicz – basista i producent muzyczny, Michał Bryndal – perkusista. Myślę, że Voo Voo jest marką samą w sobie i nikomu ich przedstawiać nie trzeba. Istnieją na scenie od 1985 i było to czuć w każdym dźwięku. Wojciech Waglewski zahipnotyzował mnie swoim głosem i uśmiechem którym przywitał gości. Bezpretensjonalne teksty, połączenie jazzu, rocka i elementy muzyki etnicznej zachwycały cały wieczór. Cały koncert był doskonałym widowiskiem muzycznym. Darek „Filek” Filozof zadbał o najdrobniejszy szczegół w oprawy świetlnej. Myślę, że w całym koncercie można było dostrzec bardzo osobisty świat muzyków. Uważam, że AGH dokonało dobrej decyzji zapraszając tak twórczy zespół jakim niewątpliwie jest Voo Voo z okazji stulecia. Panowie – dziękuje, że mogłam być częścią tego wydarzenia. Foto © Magdalena Woch – Agencja Fotograficzna Muzyczny Kraków Poprzedni Wpis Cracowia Danza na Rynku w Krakowie – fotorelacja Następny Wpis Soundedit ’19 w Łodzi – Złota Jedenastka! - To podróż przez okolicę, w której mieszkam. To płyta o naszych relacjach z sąsiadami i bliskimi - mówi o albumie "Za niebawem", który ukazał się 15 lutego Na płycie rozlicza polityków i media, krytycznie odnosi się też do duchowieństwa. "Jest na tej płycie prztyczek, na który Kościół w pełni sobie zasłużył, wtrącając się do polityk" - Kiedy myślę o hipisach, to zawsze widzę to słynne zdjęcie młodych ludzi wtykających kwiaty w lufy stojących naprzeciw nich żołnierzy. Tego nam trzeba – podkreśla Zestawiając czasy Woodstock ’69 i obecne, zauważa spore różnice w odbiorze muzyki. "Żyjemy zupełnie w innych czasach. W latach 60. i 70. słuchało się muzyki bez przerwy. Ona była manifestem, sposobem na uwiedzenie kobiety, powodem do zawiązywania przyjaźni" 15 marca koncert Voo Voo w Łodzi w Klubie Wytwórnia, 16 marca w Poznaniu – w CK Zamek, 17 marca w Gnieźnie – w Młynie Przemysław Bollin: Ten album opowiada o domu, czyli Polsce. Wojciech Waglewski: To podróż przez okolicę, w której mieszkam. Właściwie cała płyta opowiada o naszych relacjach z sąsiadami i bliskimi. Co widzisz, jak patrzysz na nasz kraj? Dobrze jest z polską kulturą. Mamy trzech polskich jazzmanów w ECM-ie, najbardziej ekskluzywnej europejskiej wytwórni płytowej z jazzem i klasyką. "Polka" Wojtka Mazolewskiego znalazła się wśród pięciu najlepszych płyt na świecie [według amerykańskiego "Down Beat Magazine" – przyp. PB]. Do tego pojawienie się prawdziwych gwiazd popowych jak Dawid Podsiadło, Brodka. I ja. (śmiech) Dobrze jest z filmem, literaturą. Masłowska, Twardoch, świetny debiut pani Klickiej, Olga Tokarczuk. Sukcesy klasyków, śpiewaków, pianistów, fantastyczne międzynarodowe miksy Wacława Zimpla, Mikołaja Trzaski… A co cię niepokoi? Media, które za tym nie nadążają. Nadal nie ma w nich sztuki, nadal oglądacz srebrnego ekranu nie jest w stanie odróżnić trąbki od saksofonu, a nawet wyobrazić sobie jak owe instrumenty wyglądają. Może natomiast godzinami w pięciu programach informacyjnych oglądać naparzających się wzajemnie polityków, najczęściej mówiących jednocześnie, kompletnie niedyscyplinowanych przez prowadzących, gdyż na przemocy słownej rosną słupki oglądalności. Przecież w internecie nie tracimy czasu na oglądanie ludzi, którzy przekazują sobie znak pokoju, interesują nas tylko wiadomości o tym, kto komu coś tam. Chcemy mięsa. Nie jestem przekonany co do tego symetryzmu, to nie jest podział tylko na dwie frakcje. To wszystko się wpisuje w nasze odwieczne podziały i przy zasięgu dzisiejszych mediów jeszcze je powiększa i ugruntowuje. A my stajemy się mentalnymi niewolnikami owych wiadomości. Im bardziej są tajemnicze, tym rzekomo bardziej niezależne. Im bardziej chamskie, tym bardziej przeciwstawiają się politycznej poprawności. Przykazanie o niedawaniu fałszywego świadectwa nie obowiązuje już od dawna, przyzwoitość stała się nudna. Lubimy się nie lubić. Wojciech Waglewski Polityków wybieramy na podstawie ich wyglądu, bo przecież trudno ich zrozumieć. Każdy z nich ma dla nas ofertę pełnych portfeli, świetlanych emerytur i kaski na każde życzenie, tylko nie za bardzo tłumaczy, komu je zabierze. Leczymy się za to tak, jak nasi dziadkowie, bo pradziadkowie mieli chyba lepiej, stojąc godzinami w kolejkach, czekając miesiącami na zabiegi. Żyjemy na nieustannym wk*****. On stał się naszym tlenem. Myślę jednak, że tak w głębi ducha jesteśmy dobrzy. Potwierdza to nasza chęć pomocy innym okazywana w czasie zbiórek na WOŚP czy Caritas. Właściwie chęć pomocy każdemu, kto się o to do nas zwróci. No może z wyjątkiem uchodźców, a zwłaszcza kolorowych. Śpiewasz o tym, że nie chcemy przyjąć uchodźców, a uważamy się za chrześcijan. No i coś mi się tu nie zgadza. To o tyle kuriozalne, że nikt do nas uchodzić na razie nie chce. No ale to jest znowu wynikiem drenażu naszych mózgów przez media i polityków, którzy na naszych lękach przed obcymi, nienowych przecież, jeśli przypomnimy sobie historię braci Aria, zbijają sobie swój kapitalik. Ta nasza dobroć jest starannie zasłonięta agresją, bo może się jej wstydzimy, bo to takie niemęskie czy coś. Zresztą od napisania "Floty Zjednoczonych Sił" minęło ze 30 lat, mam nadzieję, że to w końcu w sobie odkryjemy, uwolnimy się od indoktrynacji mediów, zaczniemy uczestniczyć w życiu politycznym, wybierzemy sobie polityków z prawdziwego zdarzenia, wykształconych, z poczuciem misji i uwierzymy w siebie. A o samych sobie będziemy wyrażać się tylko z podziwem i uwielbieniem. O tym troszkę jest nasza płyta. W teledysku do "Się poruszam 1" tańczy Nadia Vadori-Gauthier, francuska performerka, która po zamachu na redakcję "Charlie Hebdo" codziennie, minutą tańca wyraża swój sprzeciw wobec nienawiści. Teledysk opublikowaliście 14 stycznia, tego samego dnia zmarł Paweł Adamowicz. To jest dramatyczny zbieg okoliczności. Ten tekst napisałem w marcu zeszłego roku. Nadia tańczy wśród żółtych kamizelek, wierząc, że jej taniec może stać się alternatywą wobec przemocy. Nasza piosenka jest raczej o tym, że powinniśmy się odwrócić tyłem do manipulacji dokonywanych na naszych emocjach i nie dać się zniewolić mediom, politykom, podejrzanym ideologiom itd. Wierzę w wolnomyślicielstwo. Kiedy byłem młodym człowiekiem, uważałem, że jedyną możliwą ucieczką od zła jest tworzenie rzeczy pięknych. I one powstawały. Komeda, Anawa, Niemen, świetne kino. Mam nadzieję, że i tym razem sztuka dostarcza nam mnóstwo tej pozytywnej energii. Mamy festiwal Owsiaka, który pełni formę wspólnotową. Przez kilka dni pół miliona ludzi żyje w zupełnie innej rzeczywistości. W "Dzie ci kwiaty 1" śpiewasz o potrzebie wierności jednej idei. To jest polemika ze zdaniem, że tylko krowa nie zmienia poglądów. Posługują się nim nasi politycy w celu usprawiedliwienia swej wolty ideologicznej, kiedy to z pobudek czysto merkantylnych zmieniają sobie partię. Moim zdaniem zdrada zdradą pozostaje i żadne barwne zdanie owego faktu nie zmieni. Ja opowiadam się za stałością poglądów. Część z nich może modyfikować nauka, ale Dekalog nic nie stracił, a nawet, niestety, bez przerwy zyskuje na aktualności. Na płycie "Świnie" śpiewałeś o tym, że "nie ma Boga/nie ma Boga tutaj/nie ma Boga wśród nas". Teraz wraca ten problem. Jest na tej płycie pewien prztyczek, na który Kościół w pełni sobie zasłużył, wtrącając się do polityki i nie reagując na nasze narodowe waśnie, a przecież wielokrotnie w historii spełniał rolę mediatora. Komercjalizacja tej instytucji czasem też bywa dość zabawna. Piosenka „Z ostatniej chwili” rzeczywiście powstała za pięć dwunasta. Składałem już materiał, gdy przeczytałem o tym, że można się wyspowiadać w wagonie. Brakuje nam autorytetów? One są, tylko robimy wszystko, żeby je nieustannie podważać. W moim zawodzie uprawianie go bez obecności mistrza, czyli właśnie owego jest niemożliwe. Ja miałem ich kilku i ich wpływ na moją muzykę, ale i stosunek do świata jest nie do przecenienia. Myślę, że musimy trzymać się naszych mędrców, bohaterów, bo żyje ich jeszcze bardzo wielu. Ludzi, którzy bronili nas przed wrogami, którzy rozsławiali nasz kraj, kulturę, wiedzę, szlachetność. Przede wszystkim ich powinniśmy bronić przed kłamstwem, złością i agresją. Rozejrzyjmy się wokół i szanujmy. Są wśród nich politycy niestety najczęściej już w polityce nieuczestniczący, są prawdziwi twórcy naszej niepodległości, którzy w czasach, kiedy większość pielęgnowała swoje PZPR-owskie kariery, walczyli, siedzieli w więzieniach, a teraz niejednokrotnie są opluwani przez media. To podłość zasługująca na największe potępienie, bo nie dość, że szkaluje tych ludzi, to wykoślawia naszą historię dla doczesnych małych interesików. W tym roku mija 50 lat od słynnego Woodstock ‘69. W tym roku festiwal zagra ponownie, a wy na płycie pytacie, gdzie ci hippisi. Dlaczego? Kiedy myślę o hipisach, to zawsze widzę to słynne zdjęcie młodych ludzi wtykających kwiaty w lufy stojących naprzeciw nich żołnierzy. Tego nam właśnie trzeba. Odpowiedzieć na wszechobecną agresję spokojem. Trzeba nam wyluzowania, spokoju, namysłu i zastanowienia, dokąd zmierzamy. Potrzeba nam Floty Zjednoczonych Sił. Może wspólnota zawiązująca się na koncertach i festiwalach może być kołem ratunkowym, choć na chwilę? Może tak być, ale trzeba pamiętać, że żyjemy zupełnie w innych czasach. W latach 60. i 70. słuchało się muzyki bez przerwy. Ona była manifestem, sposobem na uwiedzenie kobiety, powodem do zawiązywania przyjaźni. Mimo przaśności Polski Ludowej, a może właśnie dlatego, przynajmniej raz w tygodniu bywało się na koncercie. Breakout, Niemen, Jazz Jamboree. Filharmonia pękała w szwach, kiedy grał Michał Urbaniak. Muzyka była naszym życiem i naszą wolnością. Była remedium na wszystko. Na prywatkach słuchało się płyt, potem się gadało, potem znowu słuchało. Kiedy w klubie grał DJ, miał 15 osób na parkiecie. Jak grała kapela na żywo pod sceną, był tłum. Teraz proporcje się zmieniają. Życie i kontakty międzyludzkie wyglądają jak u Banksy’ego. Para się całuje, patrząc jednocześnie w telefon komórkowy. Ja tego nie potępiam, zauważam jedynie pewne zmiany. Rytm życia jest inny. Foto: Materiały prasowe Okładka płyty Voo Voo, "Za niebawem" W tej chwili zasuwamy na dobrobyt 48 godzin na dobę, a muzyka ma nam w tym nie przeszkadzać. Jedynie trzydniowe festiwale to jest świat. Grzmocą w nas dźwiękami po osiem godzin dziennie w… Ale nasza percepcja przygotowana jest na góra trzy godziny. To fizjologia. Nie słuchamy więc, tylko się nagrzmacamy. W tanie nagrzmocenia owego wyłączamy raczej umysł i jakiekolwiek myślenie o wspólnotowości jest nam niepotrzebne. Dlatego też, kiedy ktoś ze sceny rzuci jakieś hasło o wymowie politycznej, ludność krzyczy, spadaj, bo przyszła tu zapomnieć o swej sromocie tyrania w korporacji przez rok cały. W związku z tym myślę, że Marley, który doprowadził do podania sobie ręki przywódcom odpowiedników naszego PiS-u i opozycji, już nam się nie przytrafi. Trudno, trzeba jakoś z tym żyć, ale próbować warto. Chcesz wstrząsnąć młodymi ludźmi? Człowiek w moim wieku może wstrząsnąć innymi, na przykład ściągając koszulę. Robi to nieprzerwanie od lat Iggy Pop, ale to jedynie wstrząs estetyczny i dość dyskusyjny, gdyż wydaje się wtedy, że występuje w jakimś bardzo niewyprasowanym wdzianku. Może chciałbym, żeby te 50 proc. ludzi nieuczestniczących w życiu politycznym, a co za tym idzie w ich własnym życiu, robi sobie krzywdę, gdyż chcąc nie chcąc polityka włazi do naszych domów z buciorami. A wolność, którą teraz mamy, nie jest nam dana na zawsze i bezwarunkowo. Kup bilety na koncerty Voo Voo w Łodzi, Poznaniu, Białymstoku, Damasławku i Rypinie (ar)

voo voo myślę o nas